Podróże z dziećmi #25- w poszukiwaniu wiosny
Zamknięci w domu od wielu miesięcy potrzebowaliśmy wyjazdu i zmiany otoczenia. Na samą myśl euforia roznosiła nas od środka i nie pozwalała przestać o tym myśleć nawet na chwilę.
Długo zwlekaliśmy z naszym wyjazdem, aż w końcu bardzo szybko podjęliśmy decyzję o ruszeniu w Polskę. Początkowo nie mieliśmy sprecyzowanych planów, ani tym bardziej miejsca wyjazdu, ale spontaniczna decyzja okazała się najlepszą z możliwych.
Obranie celu
Naszym celem było poszukiwanie upragnionej wiosny i słońca, które tak rzadko zaglądało w nasze rejony. Od zawsze jednak wiedzieliśmy, że wiosna szybciej pojawia się na Dolnym Śląsku skąd pochodzi mój tata. Okazją do odwiedzenia tego rejonu była także wizyta u dawno niewidzianych dziadków, z którymi okazje do spotkań ograniczyliśmy do minimum ze względu na wspólistniejące choroby i ryzyko załapania grypy, która w takich przypadkach może okazać sie niebezpieczna.
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw spakowaliśmy dzieci do auta, zabraliśmy ubrania na zmiane w razie nieprzewidzianych sytuacji i ruszyliśmy przed siebie. Pogoda od rana niestety nie wróżyła zbyt dobrze. Pochmurny i mroczny dzień co chwilę zalewał nas kroplami deszczu, które spływały po szybie. Nie poddaliśmy się jednak i dzielnie jechaliśmy przed siebie mijając kolejne miasta.
Po dojechaniu do celu oddalonego od naszego domu o niespełna 300 km zobaczylismy znajomy dom, a w nim dziadków, którzy wyczekiwali nas w oknie. Radości nie przerwała butelkowa pogoda, która przez cały dzień towarzyszyła nam i tak jakby goniła z każdym przejechanym kilometrem.
Po spędzeniu kilku godzin z rodziną, udaliśmy się na szybką objazdówkę po miejscach, do których lubimy wracać. Piękne Stawy Milickie usytuowane w Dolinie Baryczy odbijały krople deszczu od tafli wody jednocześnie zachwycając nas swoimi rozmiarami i otaczającą przyrodą. Żal nam było wracać, ale Piotrek ciągnął nas do domu, gdyż miał chytry plan na niedzielę.
Niespodzianka, która odmieniła wszystko
W niedzielny wczesny poranek obudził mnie dobrze znany dźwięk budzika Męża. Zastanowiło mnie to bardzo szczególnie, że Piotrek zerwał się na równe nogi i zaczął nas budzić. Nie rozumieliśmy jego poruszenia, ani decyzji o tak wczesnym wstawaniu i ubieraniu się. Jak się okazało za chwilę jego plan miał ogromną szansę na spełnienie, a my nie mieliśmy o tym zielonego pojęcia.
Szybkie śniadanie, uzupełnienie przekąsek dla dzieci i spakowanie się do samochodu nastąpiło chwilę o 7, ale my nadal nie wiedzieliśmy gdzie się wybieramy... Niespodzianka jednak zaczęła układać się w całość podczas zjazdu na autostradzie, gdzie ujrzałam kierunek na Gdańsk.
Łzy szczęścia poleciały po policzku, a ja nadal nie dowierzałam, że jedziemy nad morze, o którym tak w ostatniem czasie marzyłam. Po kilkugodzinnej jeździe dojechaliśmy do Babich Dołów spełniając marzenie Kuby o zobaczeniu torpedowni i przejściu się po plaży. Słońce świeciło grzejąc nas w plecy i pozwalając cieszyć się wspaniałą pogodą wśród pięknej przyrody. Spędziliśmy kilka godzin brodząc w lodowatym morzu, zbierając muszelki czy grzebiąc patykiem w piachu. Następnie przejechaliśmy się nad Klif Orłowski, aby przejść się po molo i naładować baterię.
Ten weekend był totalnie offline- uwieczniliśmy tylko kilka z wielu wspaniałych momentów, resztę zapisaliśmy w głowie i z radością będziemy wspominać je jeszcze długo.
Jak tylko wszystko się otworzy, mamy w planach wrócić tam na kilka dni i zwiedzić port, pojechać na Westerplatte z dziećmi oraz powrócić na Wyspę Sobieszewską, którą doskonale znamy z czasów sprzed ślubu!
Droga do domu, choć długa i żmudna pozwoliła nam zobaczyć także piękny i potężny Zamek Krzyżacki w Gniewie oraz wiele innych wspaniałych miejsc, które zapisaliśmy na liście "do odwiedzenia".
*Partnerem wyjazdu jest marka Hyundai Motor Poland, której dziękujemy za użyczenie samochodu Hyundai Santa Fe w wersji hybrydowej. Jeśli chcecie zapoznać się z cennikiem oraz wyposażeniem auta, wystarczy kliknąć w link |KLIK|